Czas młodości i świetności Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej opisała jej siostra Magdalena Samozwaniec. Krakowski autor opowiada o ostatnich jej latach, które po wybuchu wojny spędziła w Blackpool w Wielkiej Brytanii. Przebywała tam wraz z mężem – lotnikiem. Zurli nie patrzy na sławną poetkę przez różowe okulary rodzinnej miłości, nie pozostaje pod wrażeniem jej poezji, przygląda się za to z wielką dociekliwością prywatnemu życiu Lilki. Odkrywa w niej osobę egocentryczną, nieżyciową do granic niezgulstwa, nieporządną, nieżyczliwą ludziom – słowem okropną, starzejącą się babę w pretensjach. Lilka przywykła czerpać bez opamiętania z niewyczerpanej kiesy ojca Wojciecha Kossaka i nie umie przyswoić sobie myśli o konieczności oszczędzania. Kupuje futra, wymusza na mężu zakup samochodu. Jest urażona, że przebywający w jej otoczeniu polscy wojskowi nie zwracają na nią uwagi i wolą emablować młode Angielki. Nawet jej poezja traci urok. Jasnorzewska nie umie i nie chce pisać wierszy stosowych do wojennych czasów, a te które pisze, nikogo już nie zachwycają. Z dala od domu choruje i mimo dwóch operacji umiera.
Książka odziera Lilkę z poetycznego nimbu, który widzieli jej współcześni: Skamadryci, Witkacy, jej rodzina. Autor dostrzegł i opisał tylko prozę i przyziemność. Czy Lilka zgubiła na obczyźnie swoją poetyczność i piękno, czy też Zurli nie chciał jej zobaczyć – to pytanie pozostaje otwarte i dlatego warto sięgnąć po jego książkę, by samemu na nie odpowiedzieć.