Jak czytamy w nadtytule to prawdziwa historia Lukrecji Borgii. Można zadać pytanie, po co opowiadać historię, którą każdy (prawie każdy) w takiej czy innej formie już czytał. Naturalnie cała literatura to opowiadania znanych wątków tylko inaczej i dlatego z przyjemnością sięgnąłem po najnowszą książkę noblisty. Jak na Fo przystało, mamy do czynienia z bardzo teatralną konwencją i mimo że książka utrzymuje formę prozy, czytając nie mamy wątpliwości, że jesteśmy w teatrze, zaś dramatis personae snują przed naszymi oczami swoje intrygi. Papież Aleksander VI – tatuś Lukrecji oraz jego syn Cezar Borgia sięgają po władzę per fas et nefas. A Lukrecja? Cóż, według Fo to ofiara bezwzględnych krewnych. Dotychczas znaliśmy ją jako współsprawczynię wszelkich niegodziwości, jakich dopuszczali się jej ojciec i brat. Była rozpustnicą, trucicielką, kobietą równie żądną władzy jak inni Borgiowie. Na kartach tej powieści spotykamy wrażliwą, lojalną, doskonale wykształconą kobietę, muzę i patronkę artystów, prekursorkę salonów literackich, dobrą żonę i kochającą matkę. Przede wszystkim zobaczył w niej Fo ofiarę machinacji i politycznych układów. Wsparł się na autentycznych listach Lukrecji oraz jej dzienniku. Opowiedział znaną historię w nieznany i literacko kunsztowny sposób.