Laila Shukri to Polka, która jest żoną arabskiego szejka i pisze o tym, jak wygląda prawdziwe życie w arabskich pałacach. W książkach opowiada o życiu służących, o honorowych zabójstwach i o tym, jak żyje ukryta pod hidżabem arabska żona.
Pani książki cieszą się w Polsce dużym zainteresowaniem. Tematyka arabska jest teraz interesująca bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Uważnie czytam opinie czytelniczek. Wiele z nich mówi, że moje książki pozwalają im zrozumieć sprawy, które aktualnie dzieją się w Europie. Cieszę się, że tak się dzieje.
Czy z Pani perspektywy to, co się w Europie dzieje, to wojna, którą nam wytoczył islam?
W mojej najnowszej książce „Jestem żoną szejka” jeden z rozdziałów zatytuowałam „Rak islamu”. To nie moje określenie. W ten sposób muzułmanie nazywają ekstremistów. Na problem ten trzeba patrzeć jako zagrożenie dla całego świata, a nie tylko dla Europy. Należy odejść od postrzegania tego jako konfliktu cywilizacji.
Co na ten temat mówią Arabowie? Czy to w ogóle jest dla niech ważna sprawa?
W krajach arabskich poza tak zwanym państwem ISIS ekstremiści są zwalczani. Nie tylko przez władze, ale samych ludzi, ludzie chcą normalnie żyć, jak w każdym kraju.
Czuję się dobrze w mojej sukience do kolan i z krótkimi rękawami. Rozmawiam z Panią, odzianą dokładnie od stóp do głów, z rękawiczkami włącznie. Czy Europejka chce się na to godzić?
Pisałam o tym w mojej najnowszej powieści „Jestem żoną szejka”. Początkowo sprawiało mi to trudność. Pierwszym szokiem był moment, gdy założyłam hidżab, czyli miałam odsłoniętą twarz, ale zasłonięte włosy. Zadawałam sobie pytanie, gdzie ja w tym wszystkim jestem. Po wielu latach noszenia, stało się to dla mnie naturalne. Doceniłam też wartość tego stroju, dlatego że w krajach arabskich kobieta tak ubrana jest otoczona bardzo dużym szacunkiem i jest nietykalna. Po prostu czuje się dobrze w przestrzeni publicznej. Ten strój daje kobiecie wolność – choć brzmi to paradoksalnie – w przestrzeni publicznej. Może się bezpiecznie poruszać, nie jest narażona na spojrzenia czy zaczepki.
Czy dobrze się oddycha zza tylu warstw odzieży?
Różnie bywa, ale można przywyknąć. W domach się w tym nie chodzi, a poza domem wszędzie jest klimatyzacja. To jest kwestia przemieszczania się z klimatyzowanego domu, pałacu do klimatyzowanego samochodu i klimatyzowanych pomieszczeń: restauracji, centrów handlowych.
Opisuje Pani w książkach, jak wyznawcy Allaha żyją na co dzień. Okazuje się, że często robią to, czego im według nakazów religii w żadnym wypadku robić nie wolno, a więc na przykład uprawiać seksu pozamałżeńskiego. Czy pokazała Pani to zjawisko w sposób przerysowany, przejaskrawiony na potrzeby udramatyzowania akcji książki?
Absolutnie nie. Chcę bardzo mocno podkreślić, że nigdy nie piszę nieprawdy. Nie koloryzuję niczego. Wszystko jest prawdą, nawet ekscesy, które mogą się nam wydawać najbardziej dziwne czy wyuzdane. W książce „Byłam służącą w arabskich pałacach” opisałam zawody seksualne. One rzeczywiście się odbywają i rzeczywiście na takich zasadach, jakie opisałam.
Dziwi także homoseksualizm, tak potępiany, a jednak obecny.
Nie tylko wśród mężczyzn. Są też związki lesbijskie.
Z niedawno wydanej w Polsce książki Jacka Pałkiewicza o Dubaju dowiedziałam się, że sfera wolności seksualnej i prostytucji w Emiratach dotyczy turystów. Z Pani książki wynika coś zupełnie innego. Arabowie także z niej korzystają i są jej czynnymi uczestnikami.
Wyjątkowość moich powieści polega właśnie na tym, że przedstawiam w nich świat, do którego dotarcie jest prawie niemożliwe. I rzeczywiście rozbuchany seks dotyczy niektórych mieszkańców bogatych krajów Zatoki Perskiej, zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Zdrady są powszechne, podobnie jak uprawianie seksu w samochodach, zdarza się też seks z przypadkową osobą. Ponieważ jest separacja płci, to jakikolwiek gest, który mógłby się wydawać czymś normalnym, jak na przykład spojrzenie, jest już bardzo mocnym sygnałem, to zachęta do kontaktu, ewentualnie przyzwolenie na seks.
Trzeba więc bardzo uważać.
Dlatego kobiety chodzą zakryte.
Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia, którą Pani opisuje. Arabki właściwie nie zajmują się domem, nie opiekują dziećmi – robią to za nie służące. Cóż więc robią całymi dniami?
Spędzają przyjemnie czas. Mówimy oczywiście o bogatych Arabkach z krajów Zatoki Perskiej. Chodzą na lancze, śniadania – są one bardzo popularne w hotelach i dobrych restauracjach. Tam spotykają się z przyjaciółkami. Kobiety mają również gym – my powiedzielibyśmy klub sportowy – wyłącznie dla siebie. W „Perskiej zazdrości” nazwałam to współczesnym haremem. Zajęcia odbywają się tam od rana do wieczora. Panie mają do dyspozycji wielopiętrowy, świetnie wyposażony budynek ze spa i innymi atrakcjami Jest tam i basen, i zumba, i taniec brzucha – mnóstwo ciekawych rekreacji. Zajęcia prowadzone są równolegle w dwóch czy trzech salach, przez cały czas. To też jest sposób spędzania czasu. Tam kobiety zdejmują zewnętrzne czarne szaty. Miałam takie skojarzenie z haremem, choć oczywiście to nie do końca jest uprawnione, bo przebywające tam kobiety nie należą do jednego mężczyzny, niemniej spędzają tam cały czas i są obsługiwane przez liczną służbę tak, jak to w dawnych haremach bywało. O dawnych haremach piszę trochę w „Perskiej zazdrości”. Współcześnie kobiety też sporo podróżują. Samolotów z Dubaju do Londynu lata kilka każdego dnia i są zawsze pełne. Można te samoloty porównać do często kursującego, popularnego autobusu.
Czy w Europie nadal ubierają się w tradycyjne stroje?
Różnie bywa. Czasem przebierają się w samolocie w europejskie ubrania, ale czasem w europejskich stolicach, tak jak na przykład w Harrodsie w Londynie można spotkać całe zakryte kobiety, które uważają, że to jest ich strój i tak się dobrze czują.
A jak wychowywane są małe dziewczynki? Wiem, że często przyjeżdżają do Stanów Zjednoczonych czy Europy na studia, a potem wracają do siebie i żyją jak ich mamy i babcie?
Tak, młode Arabki kształcą się zagranicą i potem wracają do swoich – przynajmniej w sferze zewnętrznej – tradycyjnych krajów, w których formalnie obowiązują normy, tradycja, nakazy religijne. Zapewne młode osoby mogą mieć problem z tożsamością czy sposobem zachowania się.
Czy o tym się w ogóle mówi publicznie?
Nie, tego się nie porusza. Tak to bywa w krajach arabskich. Coś się dzieje, ale się o tym nie mówi: nienazwane nie istnieje.
Zazwyczaj na styku kultur następuje wzajemne przenikanie. Tu to przenikanie nie następuje. Islam się opiera.
Przenikanie następuje na poziomie materialnym, używane są samochody i gadżety: telefony, zegarki, torebki, buty. Wielcy projektanci mają kolekcje tworzone specjalnie na Bliski Wschód. To jest to, co Wschód przejmuje od Zachodu. W sferze kulturowej to nie zachodzi. Wynika to przede wszystkim z religii, bo jeśli coś jest obwarowane zakazami religijnymi, trudno to zmienić, a do tego dochodzą jeszcze wielowiekowe tradycje kulturowe.
W najnowszej książce cytuje Pani poezję arabską. Niewiele o niej wiemy, znana jest pewnie jedynie wąskiemu gronu specjalistów. Ku mojemu zdumieniu cytuje Pani poezję miłosną, erotyczną…
Szczególnie Amerykanki czy Brytyjki, które poślubiły Emiratczyków, są bardzo świadome siebie, i tego, co się dzieje wokół. Bardzo wiele chcą się dowiedzieć na temat arabskiego świata i tej kultury. Zainspirowały mnie, żeby także zdobywać wiedzę. One przeszły na islam i świetnie się czują w tym świecie. I nie dość, że chcą same jak najwięcej się dowiedzieć, to dzielą się tą wiedzą. Ja także z niej czerpię. Często mnie zaskakuje to, co odkrywam, jak na przykład rozbudowane erotyki o tematyce homoseksualnej.
Wspomina Pani, że w Pani domu jest biblioteka. Jakie książki się w niej znajdują?
Przede wszystkim powieści, które zawsze były moimi ulubionymi książkami. Uważam powieść obyczajową za bardzo cenny gatunek. Może minąć sto lat i jeżeli powieść jest dobrze napisana, to nadal możemy sobie tę epokę wyobrazić, ewentualnie czerpać z niej wiedzę. Często dowiemy się z niej więcej niż ze źródeł historycznych. Mnie interesuje przede wszystkim sposób myślenia ludzi, sposób przyjmowania rzeczywistości. Na przykład oburzamy się na to, jak się Arabowie zachowują, patrzymy na ich ekscesy i sekscesy, które szejkowie popełniają u siebie i na świecie, ale wśród nich panuje też takie przekonanie, że jeśli akurat oni dostali ropę, to mają do tego prawo.
No cóż, władcami świata zawsze byli ci, którzy mieli pieniądze, to się nie zmienia. Ale wrócę jeszcze do spraw lektur: czy Arabowie czytają europejską literaturę? Pewnie nie jest to zwyczaj powszechny?
Powszechny na pewno nie jest, ale dla nich literatura to przede wszystkim beduińska poezja, która zawsze im towarzyszyła, od wieków, jeszcze przed islamem. Czytając nawet w tłumaczeniu słynne mu’allaki, najsłynniejsze kasydy staroarabskie, które są przepiękne, widać, jak dużą mają wartość literacką. Poezja była ważna także w Kalifacie Abbasydów. Dziś emir Dubaju jest poetą, wydaje swoje wiersze i szczyci się tym. W Dubaju są organizowane konkursy, których celem jest kultywowanie tradycji poezji beduińskiej. Arabowie w ogóle cenią wartość słowa.
Czy literatura europejska jest wśród nich w jakikolwiek sposób obecna?
Dużo jest szkół anglojęzycznych, europejskich. Młodzież z krajów Zatoki Perskiej kształci się w szkołach zagranicznych, nawet u siebie. Tych szkół jest dużo i siłą rzeczy, nawet w programie szkół muszą znajdować się książki europejskie. W ten sposób Arabowie je poznają.
Porzucę na chwilę tematykę literatury i zadam pytanie, o które prosiły mnie koleżanki w redakcji: jak wygląda Pani garderoba?
Och, mam mnóstwo pięknych rzeczy: butów, torebek…To może się wydawać dziwne, gdy widzi się mnie poza domem.
Chcę bardzo mocno podkreślić, że nigdy nie piszę nieprawdy. Nie koloryzuję niczego. Wszystko jest prawdą, nawet ekscesy, które mogą się nam wydawać najbardziej dziwne czy wyuzdane. W książce „Byłam służącą w arabskich pałacach” opisałam zawody seksualne. One rzeczywiście się odbywają i rzeczywiście na takich zasadach, jakie opisałam.
Gdzie chodzi się w tych pięknych rzeczach?
Po domu, ale miejscem, gdzie kobieta może pokazać swoje piękno, są wszelkie uroczystości, przede wszystkim wesela i uroczystości zaręczynowe, które często wyglądają jak wesele. Tam oczywiście – dla tego kręgu kulturowego oczywiście – kobiety i mężczyźni bawią się osobno. Kobiety mogą wyeksponować swoje wszystkie atuty.
Przed innymi kobietami?
Tak, ale też przed swatkami. Wszystkie siostry, mamy i babcie oglądają panny na wydaniu. Czytałam kiedyś takie opracowanie, że wbrew pozorom w krajach Zatoki, gdzie więzy rodzinne tworzą wpływy polityczne i ekonomiczne, kobiety mają duży wpływ w tym sensie, że wybierają kandydatki na przyszłe żony. To kolejny paradoks Wschodu. Małżeństwo to zawsze mariaż między rodzinami, a nie tylko dwojgiem ludzi. A gdy już przy tym temacie jesteśmy, to zaskoczyło mnie tam duże wyeksponowanie ciała na tego typu uroczystościach. Kobiety bywają do tego stopnia roznegliżowane, że widać im połowę pośladków czy sutki. Kiedy zaczynają się tańce arabskie, które my nazywamy tańcem brzucha, są one bardzo erotyczne. Mimo że uczestniczą w nich same kobiety, atmosfera robi się niezwykle szybko bardzo erotyczna. Jest tam głośno, kolorowo, wszystkie kobiety są piękne, mają zrobione makijaże, intensywnie pachną perfumami, tak więc atmosfera jest naprawę bardzo szczególna.
Kiedy Arabka trafia do szpitala, czy mogą ją leczyć tylko kobiety?
To bardzo różnie bywa. Arabki, które całe się zakrywają, mogą iść do mężczyzny – ginekologa, ale zazwyczaj mąż też wchodzi do gabinetu.
Czy to prawda, że arabskie kobiety obwieszają się złotem?
Tak, lubią złoto. Złoto jest częścią ich kultury, było w niej zawsze obecne. Mężczyzna musi ofiarować złoto kobiecie jako część małżeńskiego daru.
Która z Pani książek jest dla Pani najważniejsza?
Każda jest ważna, bo każda porusza trochę inny temat, skupia się na czym innym. „Perska miłość” mówi o honorowych zabójstwach – one są bardzo istotne, determinują arabską miłość, honor rodziny. Jak napisałam, honor mężczyzny leży między nogami kobiety i ja w swoich powieściach wyjaśniam co to oznacza dla kobiet Wschodu w ich codziennym życiu. Natomiast w książce „Byłam służącą w arabskich pałacach”, moim zdaniem, cenne jest przedstawienie zjawiska współczesnego niewolnictwa z punktu widzenia Bibi. Opisałam, jak ona ten problem postrzega. Takiej fikcji literackiej nie dałoby się stworzyć, bo jej odbieranie świata jest zupełnie inne od naszego i czasami wręcz nieprawdopodobne i przerażające, na przykład gdy mówiła o samobójstwach: że tu się ktoś wiesza, ktoś inny rzuca się pod pociąg. Gdy spytałam ją, w jaki sposób ludzie, którzy wracają do Indii z krajów Zatoki bez pieniędzy, popełniają samobójstwa odpowiedziała mi, że: „normalnie”. To było dla mnie bardzo wstrząsające. Osoby takie jak Bibi żyją w zupełnie innych systemie, w którym dostanie się na służbę – to nasze określenie, choć one „służą” 24 godziny przez 7 dni w tygodniu – to marzenie ich życia. Cała rodzina się zapożycza, by dziewczyna mogła wyjechać na służbę. To taka perspektywa, którą ciężko poznać i dotknąć.
Napisała Pani, że Bibi po wszystkich wstrząsających wydarzeniach znalazła się w Polsce i tu została. Czy ma Pani z nią kontakt i czy wszystko u niej w porządku?
Tak, ma się dobrze. Zdarza się tak, że pójście na służbę pozwala przełamać krąg biedy, z którego w każdym kraju bardzo ciężko się wyrwać. Zdarza się, że gdy matka, która pracuje jako służąca, zainwestuje w edukację dzieci, dzieci te mają szansę podjąć lepszą pracę, chociażby jako pielęgniarka i ich życie może wyglądać inaczej.