To pamiętnik nastolatki, która dorastała w Warszawie w czasie okupacji. Bardziej niż szkoła i wojna interesowały ją flirty i takież flirty z niemieckimi żołnierzami opisywała autorka. Jeździła po całym mieście na rowerze, chciała się czuć radosna, wolna, kokietować, chodzić do kina (mimo że tam gazują). Naturalnie jej postawa odbiega od tej, do jakiej przywykliśmy, gdy myślimy o pokoleniu Kolumbów. Pamiętnik rzekomo jest oryginalny, a opublikowano go dopiero teraz, bo znany varsavianista Krzysztof Jaszczyński przetrzymał go u siebie na półce. Piszę rzekomo, bo choć nie mam dowodów, jednak czuję w tym wielki fałsz. Resztki dokumentów z czasów wojny, pamiętniki, zdjęcia itp., które uniknęły spalenia w wrześniu’39 r., w czasie Powstania Warszawskiego i „wyzwalania” stolicy przez krasnoarmiejców, są otaczane szczególną pieczą. Dlaczego mam uwierzyć, że człowiek aktywnie promujący wiedzę o Warszawie, trzymał beztrosko przez lata taki skarb?
Pamiętnik wydano teraz, bo ma on swój cel propagandowy. Przekonuje mnie o tym także wybór osób, które o nim piszą, w tym dr Dobrochny Kałwy, specjalizującej się w tematyce genderowej.
Pisze ona, że „wyznania Hanki kwestionują jakikolwiek sens etykietowania zachowań i posługiwania się łatwymi wyjaśnieniami, bo nie z kolaboracją ani ze zdradą mamy tu do czynienia. Jej ogląd świata i wojny jest daleko bardziej skomplikowany”. Nie mam pojęcia, o jakim skomplikowaniu mowa. Gdyby Hanka żyła dziś, zostałaby galerianką. Trudno mi się doszukiwać skomplikowania w sposobie patrzenia na świat tych młodych dziewcząt i nie nazywać prostytucją ich zachowań.
Pani Sylwia Chutnik napisała do pamiętnika Hanki wstęp, w którym jasno wyłożyła rolę, jaką ta publikacja ma pełnić: „[Zachowanie Hanki] Wydaje się niewinne, tak jak niewinne są dziewczęce zaloty, ale zarazem wprawia nas w zakłopotanie, ponieważ łamie tabu nieutrzymywania żadnych kontaktów z okupantem. W pewnym sensie łamie przyjęty podział na kata i ofiarę, na najeźdźcę i najeżdżanego. Na Polaka i Niemca”. Czy można jaśniej określić się jako tuba niemieckiej propagandy? W jej myśl obywateli polskich (chrześcijan i żydów) mordowali naziści – jacyś kosmici, z którymi żaden Niemiec nie miał nic wspólnego, a budowniczowie obozów koncentracyjnych to też Polacy, wszak różnica między Niemcem a Polakiem „się zaciera”.
Jakże trendy i politycznie poprawnie jest rzucić niemodnym patriotom w twarz pamiętnik Hanki i powiedzieć: patrzcie, młodzi nie chcą umierać za ojczyznę, młodzi chcą się bawić i kochać z przystojnymi niemieckimi żołnierzami.
Miałem się oburzać pamiętnikiem Hanki, ale on mnie nie oburza, bo wiem, że w każdej epoce są takie dziewczyny. Za to brzydzi mnie, co napisały panie Chutnik i Kałwa. Cieszę się też, że Hanki nie spotkał los Niteczki z „Kolumbów” Bratnego.