Z prezentami są same kłopoty. Rzadko wiemy, czym chcielibyśmy obdarować bliskich i przyjaciół, a tradycja każe COŚ dać, więc w efekcie kupujemy cokolwiek, co nam przyjdzie do głowy. Najtrudniej obdarować mężczyzn, bo gdy wyczerpaliśmy już zestaw podstawowy, czyli krawat i koniak, decydujemy się na książkę, choć mamy świadomość, że ona trafi na półkę, z której kurze wyciera się raz na rok, bo tak głęboko jest schowana. Podobnie jest z kupowaniem prezentów dzieciom – zwłaszcza cudzym. Współczesne rozwydrzone maluchy mają wszystko w zakresie zabawek, więc książka wydaje się idealnym rozwiązaniem do czasu, aż nie zobaczymy miny obdarowanego w taki sposób dziecka. Możemy uniknąć dramatu rozczarowań, stosując się do poniższych siedmiu rad.
-
Małe dzieci nie chcą książek pod choinkę
Czy możecie z ręką na sercu powiedzieć, że znacie dziecko (osobę ludzką do lat dziewięciu), które naprawdę pod choinkę chce dostać książkę? Jeśli znacie, to gratulacje, lećcie i kupcie. Ja nie znam takich dzieci. Dzieci chcą nową Barbie, Gormita, Lego i inne tego typu koszmarne przedmioty. Radzę więc nie dyskutować, tylko wypytać rodziców i kupić coś, co naprawdę małego ludzika ucieszy. A jeśli widzicie, że rodzice są skłonni dzieciakowi czytać – w takim wieku udział dorosłych jest niezbędny, a naprawdę tylko nieliczni chcą poświęcić czas na czytanie dzieciom, większość tylko mówi, że to robi – kupcie też książkę jako dodatek. W tym zakresie kierujcie się zdrowym rozsądkiem, pamiętając że:
MALUCHY wszystko wkładają do buzi, dlatego gumowane i grubaśne kartki są dla nich najlepsze, to znaczy starczają na dłuższe żucie, a więc prezent będzie użytkowany z rozkoszą przez przynajmniej dwa miesiące.
PRZEDSZKOLAKI nie są głupie i potrzebują książek, w których jest choć trochę treści, same obrazki już nie starczają. Księgarze poradzą, co się nadaje dla jakiego wieku.
DZIECI MAJĄ PŁEĆ, dlatego „Martynka” dla rozbrykanego chłopca lat 7 to typowy strzał kulą w płot, lepszy będzie „Koszmarny Karolek” czy „Dziennik cwaniaczka”.
-
Nastolatki nie wierzą w św. Mikołaja
Pewnie, że nie wierzą i dlatego są nastolatkami. Wbrew obiegowej opinii wiek nastoletni dla dzieci XXI wieku zaczyna się mniej więcej około dziewiątego roku życia. W tym okresie wzrostu nieliczni ludzie zaczynają przejawiać chęć samodzielnego czytania. Nie fundujmy im jednak prezentów z epoki dinozaurów. Jeśli w początkach podstawówki zachwycałeś się
„Przygodami Marka Piegusa”/ zachwycałaś się „Anią z Zielonego Wzgórza”, to fajnie, ale dzieci z dużym prawdopodobieństwem nie sięgną po to nawet poganiane kijem. Czytają za to rzeczy, o których dla naszego zdrowia psychicznego lepiej byśmy nie wiedzieli, co zawierają. Ponieważ, jak zaznaczyłem na wstępie, nastolatki nie wierzą już w św. Mikołaja oraz są wyposażone w telefon komórkowy (signum temporis), można do nich zadzwonić i ustalić, który tom sagi o wampirach jest teraz najbardziej pożądany/ czy już mają nowość Stephena Kinga.
-
Książki nie są dla analfabetów
Nie kupuje się książek analfabetom, a większość społeczeństwa to funkcjonalni analfabeci. Dlatego zniechęcam do obdarowywania papierem drukowanym osób, o których wiemy, że nie czytają, aby nie było jak w skeczu jednego z kabaretów, gdzie żona dała mężowi książkę, to on jej w odwecie też książkę – i nastąpiła eskalacja zbrojeń.
-
Nie wozi się piasku na pustynię
Przejdźmy teraz do osób dorosłych, które możemy podejrzewać, że coś czytają. Jeśli więc mamy znajomego informatyka, który wydaje się porządnym gościem i któremu zdarza się czytać, możemy być pewni, że nie ucieszy się z prezentu, którym będzie książka pod dowcipnym tytułem „Komputer dla opornych”. Zapalonemu wędkarzowi nie fundujmy albumu „Ryby – patrzę i podziwiam”, a liczącej wiele wiosen pani domu „Tradycyjnej kuchni polskiej”, dlatego przestrzegam: Nie kupuj specjaliście książek z jego dziedziny!
-
Jaki pan, takie książki
Teraz opiszę rzecz najbardziej wyrafinowaną. Książki nie tylko mają swoje losy, ale mają też swojego ducha i są nosicielem pewnych wartości, czasem ideologii. Dlatego nie należy do mocno katolickiego domu wprowadzać powieści niemalże wyklętego przez Kościół Dana Browna ani pakować się z biografią Ojca Świętego do środowiska wywodzącego się od Krytyki Politycznej. Nawet zwykły kryminał może mieć drugie dno i trzeba na nie uważać. Myślicie, że to trudne? Internet dostarczy potrzebnych narzędzi do ideologicznego sortowania książek. Gdy kupujecie krawat, też przecież musicie mieć podstawową nawet wiedzę o tym, jak rozpoznać dobry od kiepskiego.
-
Nie musi być nowa, musi być ciekawa
Są ludzie, którzy lubią książki ustawiać na półkach, żeby ładnie wyglądały i nadawały salonowi inteligencki wygląd. Ci wolą sztuki-nówki, najlepiej w twardych oprawach z obwolutą. Treść obojętna. Są inni, którzy czytają sporo i wygląd książek jest im obojętny, byle dobrze w ręce leżały. Ci wybierają miękkie oprawy, bo są lżejsze. Wśród nich są czytacze-kolekcjonerzy, którzy np. zbierają książki z ilustracjami Marcina Szancera. Dla takich znaleziony w antykwariacie rarytas, stary i zakurzony jak II Rzeczpospolita, będzie spełnieniem marzeń. Tu jednak trzeba uważać na punkt 4 niniejszego poradnika i najlepiej wprost zapytać, czy chcą daną pozycję.
-
Kobiety czytają więcej, ale nie do przesady
W tej kwestii z kobietami jest łatwiej, bo statystycznie podobno czytają więcej, stąd zalew księgarskich półek przez tzw. kobiecą literaturę. Jeśli będziemy pamiętać, że kobiety to też ludzie i zastosujemy wszystkie powyższe zalecenia, kupienie książki dopasowanej do gustu konkretnej pani będzie stosunkowo łatwe. Jednak nie przeceniajmy tego faktu. Nie znam pani, która zamiast książki nie wolałaby brylantu albo przynajmniej oryginalnych perfum.
Lubomir Baker