Życie Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego obfitowało w tak wiele niesamowitych wydarzeń, że mógłby nimi obdzielić kilku superbohaterów. Skazany przez cara na śmierć, a potem więzienie, przez bolszewików na zagładę, przez komunistów w Polsce na zapomnienie – wraca w pamięci potomnych jako bohater i utalentowany pisarz, który pokazał prawdziwą twarz rewolucji i jej twórcy. Dziś, gdy z pompą odsłaniany jest pomnik Karola Marksa – ojca zarazy, jaką był komunizm, siła rażenia powieści Ossendowskiego pt. „Lenin” jest nadal równa tej, jaką miała w latach 30-tych XX w.
„Wot! Eta on! Sukinsyn!” – miał powiedzieć jeden z dwóch enkawudzistów, którzy kazali grabarzowi rozkopać grób Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego, znajdujący się w podwarszawskim Żółwinie. Działo się to w styczniu 1945 r., gdy Armia Czerwona „wyzwalała” Polskę. Były przynajmniej dwa powody, dla których sowieccy bezpieczniacy fatygowali się, by obejrzeć trupa. Po pierwsze Ossendowski był „osobistym wrogiem Lenina” i należało sprawdzić, czy naprawdę nie żyje. Osobie, która napisała oszczerczą powieść o wodzu rewolucji, nie wolno było dłużej chodzić po świecie. Gdyby żył, Sowieci bez wahania zakończyliby jego żywot, bo wyrok śmierci na niego wydano już dużo wcześniej.
Książką, przez którą polski pisarz tak bardzo stał się znienawidzony przez Lenina i jego służby, była powieść „Lenin” – napisana ze swadą i wielkim talentem literackim. Jest to też doskonałe studium postaci oraz motywacji – prawdziwych i ukrytych – Włodzimierza Lenina. Autor perfekcyjnie odsłonił sposób myślenia przywódcy bolszewików, źródła jego poglądów i bezwzględność działania.
Kiedy zastanowimy się, czy w chwili gdy Lenin i jego poplecznicy pojawili się w Petersburgu, mieli szansę na sukces, odpowiedź wydaje się tylko jedna – znikomą. A jednak się im udało i to Lenin był inspiratorem – twórcą wyzwolenia z tłumu najdzikszych, najbardziej krwiożerczych i najbardziej skrywanych instynktów, których uwolnienie doprowadziło do triumfu dzikości nad porządkiem i występku nad prawem. Ossendowski wspaniale opisał chwile burzenia zastanego ładu poprzez samosądy, gwałty i grabieże, tłuszczę uprawiającą orgię w carskim pałacu, krew bluzgającą na ulice i w tym wszystkim Lenina, który wypuścił plagę na świat i zamierzał nad nim dzięki tej pladze panować. Obnażając mechanizmy manipulacji, cynizm Lenina i jego gigantyczne przekonanie o własnej wyjątkowości oraz prawie do urządzania na nowo świata – nie mógł Ossendowski stać się nikim innym jak tylko wrogiem wodza rewolucji.
Książka Ossendowskiego była pierwszą tak złożoną, tak szczegółową i tak prawdziwą opowieścią o Leninie i jego czynach oraz o ogromie bezprawia, jakie się dokonało i trwało. Można ją czytać dwojako: jako powieść biograficzną jednego z największych morderców w historii ludzkości albo też – szerzej jako studium nad psychologią i metodami działania despoty.
W powieści znalazły się sceny, w których pokazano oszustwa, do jakich uciekali się nowi władcy Rosji, olśniewając zachodnich przedstawicieli, by ci jedli bolszewikom z ręki. A ci – niczym naiwne dziewczątka – łykali kłamstwa, którymi karmił ich Lenin, ukrywając prawdziwą, zbrodniczą twarz „dyktatury proletariatu”.
Fiodor Dostojewski – niezwykle wpływowy i szanowany pisarz rosyjski w ostatniej swojej powieści „Bracia Karamazow” (1878-80) zawarł interesującą myśl: Kocham ludzkość, ale dziwię się sobie: im bardziej kocham ludzkość, tym mniej kocham ludzi, to znaczy każdego człowieka z osobna. Tę właśnie przypadłość Lenina ujawnił światu Ossendowski. Mistrzowsko pokazał, jak niebezpieczny jest człowiek, który maszerując do szczęścia ludzkości, nie zwraca uwagi na zostawiane po drodze trupy, a w każdej spotkanej jednostce widzi tylko mniej lub bardziej użyteczne narzędzie do realizacji nadrzędnego celu. W tym aspekcie powieść „Lenin” pozostaje nadal aktualna, bowiem we współczesnym świecie mnożą się idee mające uszczęśliwiać tak zwaną ludzkość.
Jednak powieść był to tylko jeden z epizodów z życia autora, dla których Lenin i jego służby chciały go wiedzieć martwym. Kiedy książka ukazała się w latach 30. XX w. w Poznaniu w Wydawnictwie Polskim R. Wegnera, stała się od razu obiektem ataków i zabiegów dyplomatycznych. Ponieważ cieszyła się wielkim zainteresowaniem, została przełożona na wiele języków (angielski, czeski, francuski, hiszpański, japoński, niemiecki, słoweński i włoski) – miała okazję obnażyć prawdę o sowieckiej rewolucji w całym świecie. Warto zwrócić uwagę, że Rosja po rewolucji stała się terra incognita dla Europy. Świat z trudem dowiadywał się, co naprawdę zdarzyło się w tym kraju, a jak już się dowiadywał – nie dowierzał.
Nic dziwnego, że Sowieci podejmowali próby nałożenia cenzury na książkę. Powiodło się to w przypadku edycji włoskiej, gdzie po interwencji sowieckiej dyplomacji, część nakładu uległa konfiskacie i zniszczeniu.
Po II wojnie światowej, gdy Sowieci rozpanoszyli się w Polsce, Ossendowski – pisarz dotąd szalenie popularny – został skazany na zapomnienie. Jego książki – wszystkie, nie tylko tę o Leninie – wycofano z bibliotek, jego nazwisko objęto całkowitym zapisem cenzorskim, co oznaczało, że nie wolno było o nim pisać i mówić w żadnym kontekście.
Dziś na szczęście wolno nam wydać „Lenina” i wspominać tego niezwykłego człowieka, jakim był autor tej powieści.
Antoni Ferdynand Ossendowski urodził się w 1878 r. w małej miejscowości w guberni witebskiej (dziś dawne województwo witebskie zmienione pod zaborami w gubernię, leży na terytorium Białorusi, Łotwy i Rosji). Ojciec – Marcin Ossendowski był lekarzem i pieczętował się herbem Lis. Niebawem rodzina przeniosła się do guberni pskowskiej i tam, w Kamieńcu Podolskim młody Antonii rozpoczął naukę w gimnazjum, którą ukończył w Petersburgu po kolejnej przeprowadzce. Po rychłej śmierci ojca, dzieci zostały na utrzymaniu matki, która zarabiała lekcjami muzyki, a Antoni dawał korepetycje.
Rozpoczął studia na petersburskim uniwersytecie, wybierając kierunek nauk matematyczno-przyrodniczych, gdzie został asystentem znanego przyrodnika profesora Szczepana Zalewskiego. W tym okresie brał udział w naukowych badaniach na Kaukazie, nad Dniestrem, Jenisejem i w okolicach jeziora Bajkał. Dotarł też w rejony poza imperium carów: do Chin, Japonii, Indii i na Sumatrę. Z pobytem w Indiach wiąże się jego pierwsza powieść „Chmury nad Gangesem”. Dobrze zapowiadającą się karierą naukową w Rosji musiał przerwać, bowiem wziął udział w protestach studenckich w 1899 r.
Uciekł z Rosji do Paryża, a tam studiował fizykę i chemię na Sorbonie. Tu także miał okazję zetknąć się w wybitną polską uczoną Marią Curie-Skłodowską.
Po pewnym czasie wolno mu już było wrócić do Rosji. Pojawił się w Tomsku, gdzie został docentem na Uniwersytecie Technicznym. Od pracy naukowej i ze studentami wolał jednak podróże. Gdy w 1905 r. wybuchła wojna rosyjsko-japońska, został wysłany do Mandżurii, aby tam prowadzić badania geologiczne w poszukiwaniu potrzebnych dla armii surowców. Przebywając tak daleko od kraju, w odległym Harbinie zorganizował protesty przeciwko represjom caratu wobec ludności w Królestwie Kongresowym. Aresztowano go i skazano na karę śmierci.
Normalny człowiek w tej sytuacji uważałby się za zmarłego, ale nie Ossendowski. Dzięki nieprawdopodobnemu szczęściu udało mu się uniknąć stryczka, karę śmierci mu złagodzono, ale to był dopiero wstęp do pełnego brawury życia Ossendowskiego. Niebawem został wybrany przewodniczącym Rewolucyjnego Komitetu Naczelnego, który przez pewien czas sprawował władzę w Mandżurii. W wyniku procesu, który potem wytoczono jego członkom, Ossendowski został skazany na półtora roku twierdzy. Tym razem musiał odsiedzieć wyrok. Odzyskał wolność w 1908 roku. Efektem tego przykrego doświadczenia była kolejna książka, którą wydał w 1911 r. pt. „W ludskoj pyli”. („W ludzkim pyle”). Pozytywnie wypowiedział się o niej powszechnie uwielbiany w Rosji Lew Tołstoj.
W tym czasie Ossendowski nawiązał współpracę z wieloma rosyjskimi gazetami. Gdy w 1909 r. zaczął wychodzić w Petersburgu polskojęzyczny „Dziennik Petersburski”, został jego korespondentem, a następnie redaktorem. Trwało to do 1918 roku, gdy w Petersburgu zaczęła się rewolucja bolszewicka. Ossendowski wyjechał z miasta, udał się do Omska i całkowicie zaangażował się po stronie „białych” (w odróżnieniu od „czerwonych”, czyli bolszewików). Był między innymi doradcą admirała Korczaka. Już za sam ten fakt Lenin et consortes skazaliby Ossendowskiego bez wahania na śmierć, ale on brał też udział w przekazaniu na Zachód dokumentów Sissona, z których jasno wynikało, że wódz bolszewików to niemiecki agent. Dziś być może niektórzy powątpiewają w prawdziwość tych dokumentów, ale nikt z historyków nie podważa istoty faktu, że Lenin wywołał w Rosji rewolucję za pieniądze i na potrzeby Niemców.
Jak wiemy z historii, „biali” – jakkolwiek początkowo ich wojska odnosiły znaczne sukcesy – z czasem przegrali bitwę o Rosję. Nazwisko Ossendowskiego znalazło się na czele list proskrypcyjnych i groźni agenci CzeKa rozpoczęli polowanie na nieznośnego Polaka. Ten po raz kolejny zagrał bolszewikom na nosie. Uciekł z ich łap i przedostał się do Mongolii, ale nie byłby sobą, gdyby po drodze nie wziął udziału w kolejnej antybolszewickiej awanturze. W Urdze – stolicy Mongolii zaciągnął się do kompanii barona Ungerna, który sam sformował Azjatycką Dywizję Konną do walki z czerwoną zarazą. Postać barona o przydomku Krwawy zasługuje na osobną opowieść. Od maleńkości zapowiadał się na wielkiego zabijakę, ale był też doskonałym, zdolnym dowódcą. Bezlitośnie walcząc z bolszewikami, doprowadził nawet do stworzenia w Mongolii swojej monarchii. Doradcą takiej postaci został Ossendowski, choć faktyczne wydarzenia, w których uczestniczył, na zawsze przykrywa mgła milczenia, bowiem i czasy nie sprzyjały jawności działania, a i sam Ossendowski do końca życia raczej zachowywał dyskrecję na temat swojej roli u boku Ungerna. Jedna z teorii głosi, że Krwawy Baron zgromadził wielki skarb, który schował gdzieś w stepach Mongolii i informację o miejscu jego ukrycia przekazał właśnie Ossendowskiemu, zaś enkawudziści rozkopywali grób pisarza nie tylko po to, by upewnić się w kwestii jego śmierci, ale też dlatego, by odszukać ewentualne wskazówki dotyczące gigantycznego ponoć majątku.
Na przełomie 1920 i 1921 roku w Nowym Jorku ukazała się książka „Zwierzęta, ludzie, bogowie”, rok później wydano ją w Londynie, a ogółem przetłumaczono na 19 języków. Książka ta przyniosła Ossendowskiemu światową sławę. Opowiedział w niej dzieje swojej ucieczki z łap bolszewików z Krasnojarska, pobyt zimną w tajdze, przeprawę do Mongolii i pobyt u Ungerna.
W 1922 roku Ossendowski wrócił do Polski i zajął się działalnością pisarską. Łącznie ukazało się 77 książek jego autorstwa, z których większość to powieści podróżnicze i romanse, ale także z podróżami w tle. Jego dzieła tłumaczono i wydawano w językach obcych. Należał do pięciu najbardziej poczytnych pisarzy świata. Badacze podają, że w latach międzywojennych łączny nakład książek „polskiego Karola Maya” sięgnął 80 mln egzemplarzy.
Jedną z przynoszących mu międzynarodową sławę książek była właśnie biograficzna powieść pt. „Lenin”.
Kiedy nastała wojna, w 1943 r. Ossendowski wstąpił do konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego. Ostatnie miesiące życia spędził w Żółwinie, gdzie 2 stycznia
1945 roku nagle źle się poczuł, następnego dnia został przewieziony do szpitala w Grodzisku Mazowieckim. Tam zmarł tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Nigdy nie ujawnił żadnych szczegółów swojej działalności polityczno-wywiadowczej. Archiwum zostało skrupulatnie zniszczone przed jego śmiercią.
Na koniec dygresja nad przyznawaną w Polsce nagrodą im. Ryszarda Kapuścińskiego. Jak czytamy na stronie nagrody, jest ona „formą wyróżnienia i promocji najwartościowszych książek reporterskich, które podejmują ważne problemy współczesności, zmuszają do refleksji, pogłębiają wiedzę o świecie innych kultur”. Zważywszy na to, co wiemy o Kapuścińskim – jego współpracy z wywiadem PRL oraz o tym, że, jak podaje jego biograf, część opisanych przez siebie faktów zmyślił – należałoby przemianować tę nagrodę i nadać jej imię Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego. Wtedy nie wstyd byłoby ją dostawać.
Magdalena Mądrzak
Najgłośniejsze dzieło Ossendowskiego „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” to zapis przeżyć, jakie były jego udziałem, gdy w czasie wojny domowej uciekał przed bolszewikami przez Syberię, Mongolię i Chiny. Autor zyskał zaufanie mongolskich lamów i w niezwykłych okolicznościach zawarł znajomość ze słynnym Krwawym Baronem, czyli Romanem von Ungern-Sternbergiem, bałtyckim Niemcem w służbie carskiej, który zamierzał zrealizować ideę stworzenia na terytorium syberyjskiej kolonii carskiej Rosji Imperium Panmongolskiego. Przedzierając się przez tajgę, góry i pustynię, Ossendowski dotarł w miejsca, gdzie nie stanęła jeszcze noga białego człowieka i doświadczył życia ludzi od stuleci bytujących w pełnej symbiozie z naturą i jej wielkimi mocami. „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” to świadectwo autentycznych przygód i doznań autora, napisane jest z taką pasją, że trudno nie poddać się magii tej wyprawy.