Siadając do lektury kolejnych tomów serii z Virionem w roli głównej, zadaję sobie pytanie, czy autor da radę, czy udźwignie ciężar oczekiwań czytelników. Bo na dobrą sprawę, jak długo można opowiadać o jednym facecie i nie nudzić? Dlatego niepokój towarzyszył mi i tym razem, gdy sięgałem po „Krew” – ósmy tom, a równocześnie pierwszy z serii „Legenda miecza”. Od razu przyznam, że obawa była niepotrzebna. Andrzej Ziemiański nadal w formie.
Czy to emerytura?
Virion jest już leciwym mężczyzną. Słabo widzi, kondycja już nie ta i pamięć szwankuje. I to do tego stopnia, że zapomniał kim jest. Fakt, że pije bez ustanku, pozwala mu z filozoficzną pogodą podchodzić do tego, co przynosi życie. Zapitego, zaspanego i zasypanego słomą Viriona znajduje rodzeństwo, które chce uciec z cesarstwa, by nie popaść w niewolę. Postanawiają zająć się Dziadkiem, jak go nazywają. Akcja toczy się w przyfrontowej strefie, więc nie jest tam spokojnie, dlatego szybko okazuje się, kto się kim opiekuje. Virion może nie pamiętać swojego imienia, ale jego ciało pamięta, że jest szermierzem natchnionym.
Równolegle akcja jak zwykle toczy się wokół wielkiej polityki. Cesarstwo walczy, by przeżyć, ościenne państwa bronią się, jak mogą, szpiedzy krążą, a wśród nich Io – młoda dziewczyna o niezwykłych umiejętnościach. Okaże się bardzo ważną postacią.
Ten tom wyraźnie dzieli się na dwie części. W pierwszej Virion wędruje z rodzeństwem, powoli odkrywając kolejne talenty, a Io szykuje się do ważnej akcji. Potem następuje czas na wielką politykę i wielkie zamieszanie.
Za co kochamy Viriona
Odnalazłem w tej książce wszystkie elementy, za jakie cenię Andrzeja Ziemiańskiego: humor, naprawdę błyskotliwe spostrzeżenia odnośnie do ludzkiej natury i funkcjonowania świata, podane w znakomitej formie, bohaterów nieidealnych, ale dających się lubić i akcję, która sprawia, że ponad 500 stron mignęło mi przed oczami piorunem. Z pewnością wyniosę z tej lektury gorzką konstatację, jak łatwo manipuluje się ludźmi i jak łatwo zmienić człowieka w niewolnika.
Czy są w tym tomie niedociągnięcia? Są, ale kto by się nimi przejmował, gdy Virion drewnianym mieczem sam rozprawia się z uzbrojonymi zbójami, a wybijane zęby lecą na ziemię w równym rytmie.