
Zadawać pytanie, jak doszło do tego, że upadła I Rzeczpospolita, to jak wsadzić kij w gniazdo os i mocno nim potrząsnąć. Każdy z nas, jeśli choć trochę interesuje się polityką czy historią, ma swój pogląd na to, co poszło nie tak. Warcholstwo? Liberum veto? Zblazowana magnateria? Niecne zakusy ościennych mocarstw? Polska niefrasobliwość i skłonność do brawury? Głupota? Królowie, którzy nie rozumieli naszej demokracji? Sprzedajność elit? Który z wątków jest Państwu najbliższy, a który najbliższy prawdy?
Jacek Komuda znany jest z tego, że zna I Rzeczpospolitą na wylot. I jako historyk, i jako pasjonat. Dyskusja z nim jest nad wyraz trudna, bo na każdą tezę, którą stawia, ma wiele argumentów: daty, nazwiska, wydarzenia, zapisy w aktach sądowych, pamiętnikach, listach, dociekania historyków. Także dlatego jego opinie są bardzo warte wysłuchania. Pisze, że „Upadek” to nie synteza dziejów, ale badanie mechanizmów i wyszukiwanie osób, które wkładały tryby w koła polskiej historii. Pisał ją człowiek, który ma więcej fantazji niż zwykły historyk.
W tej książce nie tylko daje odpowiedź, dlaczego potężne państwo, które stworzyło własny styl życia, modę i własną cywilizację, upadło, ale pisze także, co należało zrobić, żeby zapobiec fatalnym konsekwencjom.
„Upadek” to także rozprawa z wieloma mitami, do których należy między innymi powiedzenie, że historia jest nauczycielką życia. Mitem jest też lansowana przez aktualnie ważne osoby (Komuda wymienia je z nazwiska) teza o Polsce jako kolonialnym kraju niewolników. Bzurą jest, że do upadku przyczynili się najwięksi pijanice i warchoły, a moda na żupan czy kontusz nie przyszła do nas z Turcji.
Sądzę – to mój pogląd – że Jacek Komuda pod pozorem pisania o I RP opisał Polskę współczesną, bowiem czyni do niej subtelne nawiązania, wychodząc z założenia, że mądrej głowie dość dwie słowie. Jednym z takich nawiązań jest passus o degeneracji elit. „To nie liberum veto doprowadziło do upadku, ale zepsucie obyczajów i klasy politycznej” – pisze. Dalej mówi, że dziś ambasadorowie USA i Niemiec pełnią podobną rolę jak ambasadorowie Prus i Rosji w dawnej Polsce.
Kiedy ma się takie tezy wydrukowane czarno na białym, trudno nie kiwać potakująco głową i nie zadać pytania: quo vadis, Polonia? Jestem pewien, że ten traktat historyczny (zajmujący, zachęcający do drążenia i myślenia) powinniśmy czytać, mając przed oczami nie dawnego Sapiehę czy Jana Kazimierza, ale ich współczesnych naśladowców.
Last but not least: piękny pomysł z obrazem Jacka Malczewskiego na okładce. W skrócie: dwaj Jackowie nad Jackami dali świetnie radę.