Każdy z nas, każdy, kto żyje dostatecznie długo, wie, jak bardzo prawdziwe jest stwierdzenie, że punkt widzenia zależy do punktu siedzenia. Z tej prawidłowości postanowił skorzystać autor i opowiedział ludziom ich własną historię z punktu widzenia kotów. Akcja toczy się we współczesnym Paryżu, gdzie dochodzi do wojny o Boga, czyli jak to rozumieją koty, o fikcyjną personą, którą „przedstawia się często pod postacią olbrzyma żyjącego w niebie. Ma brodę i ubrany jest w białą szatę. To on wskazuje, co jest dobre, a co złe”. Głównymi bohaterami są dwa koty – Pitagoras i Bastet, które zaczęły rozumieć ludzki świat, poznawać go i starają się uchronić ludzkość przed autodestrukcją.
Byłaby to nawet miła książka, ładnie napisana, z elementami humoru i w drugiej części przygodową akcją, gdyby tylko tak ją potraktować. Kambyzez jako morderca kotów i kot jako sprawca odkrycia prawa powszechnego ciążenia naprawdę mnie ubawiły. Niestety, autor napisał tę powieść jako fikcję nie o walorach rozrywkowych, ale ogólnoludzkich i chciał nam przekazać pewne wartości i prawdy ogólne oraz przestrogi dla świata. Brzmią one mniej więcej tak: nie ma Boga (o czym było już wyżej), ludzie i inne żywe stworzenia są nam równe i powinniśmy podjąć próbę komunikacji z nimi, a ta komunikacja jest możliwa, bo zwierzaki mają rozum i jaźń (coś co jest nieśmiertelne, ale nie nazywamy tego duszą, bo przecież Boga nie ma); istnieje reinkarnacja; prawdziwymi wrogami ludzkości są ludzie i szczury. Jeśli więc ktoś nie ma nic przeciw powyższym prawdom objawionym przez Werbera, to powieść bardzo się spodoba. W przeciwnym wypadku będzie dokuczać pytanie, co według autora powinni robić Francuzi – wszak umieścił akcję konkretnie w Paryżu – gdy są mordowani w imię Allaha? Przejść masowo na islam? No, skoro Boga nie ma, to ich konwersja i tak będzie tylko nic nieznaczącym aktem, a potem zaraz powinni zjednoczyć się z kotami i zacząć akcję deratyzacji.
Bernard Werber – Jutro należy do kotów
Subscribe
0 komentarzy
Oldest