Twórczość Knoxa była już przeze mnie prezentowana. Najpierw bardzo krytycznie, potem w miarę oswojenia z jego ateistycznym fanatyzmem wyszukiwałem pewne literackie i obyczajowe smaczki. W kolejnej powieści z cyklu „jak zły jest Kościół katolicki” autor nawet nie stara się maskować, że pisze na jedno kopyto. Akcja powieści zawsze toczy się dwutorowo, bohaterowie nie wiedzą nawzajem o sobie nic; dzieli ich przepaść kilku tysięcy kilometrów. Kluczem do zagadki są starożytne znaleziska i teksty, co cieszy humanistę. Najnowszą powieść daje się streścić, że „wszyscy wierzycie, bo się nie myjecie”. Aby dojść do tego wniosku podróżowałem z autorem i jego bohaterami kilka godzin. Polecam powieść również z innego powodu. Knox wtrąca w dialogach sformułowania świetnie charakteryzujące współczesnego tzw. Europejczyka. Do wartych rozpowszechnienia aberracji aplikuje metafora o niezaliczeniu znajomej panienki przez 10 dni, co jest „potencjalnie gorsze od holokaustu”. Skoro my jesteśmy faszystami w dniu 11 Listopada, to w świetle powyższego „powiedzonka” mieszkańcy Europy Zachodniej są po prostu strażnikami z Auschwitz.