Lubomir Baker poznaje zawiłości życia w świecie mody
Przed Emilią przyszłość otwierała się jak książka z bajkami. Jest bogaty i przystojny książę, kochający swoją wybrankę, są teściowie, którzy akceptuję przyszłą synową, a nawet doceniają to, co osiągnęła dla ich firmy, zanim poznała ich syna. Jest suknia ślubna z najpiękniejszego materiału, zaprojektowana przez wspaniałego designera i nagle bajka się kończy, bo panna młoda ucieka.
Ale dlaczego?
Powoli dowiadujemy się, z jakich powodów zdecydowała się na ten szalony krok dosłownie w ostatniej chwili. Równocześnie towarzyszymy Emilii w jej nowym życiu, zupełnie nie bajkowym, w którym dobiega trzydziestki, nie ma mieszkania, samochodu, pracy i pojęcia, co dalej w życiu robić. Światełko w tunelu rozpala dla niej sąsiadka, Wietnamka, która gotuje potrawę, rozpraszającą wszystkie smutki.
Co mnie zachwyciło?
To obyczajowa powieść, której treścią jest dochodzenie młodej osoby do samowiedzy, co w życiu jest najważniejsze. Dla mnie szczególnie wartościowe jest podkreślenie wartości pracy i sztuki w kontekście rzemiosła. Bohaterka dowiaduje się, że aby stworzyć coś na lata, a nie tylko jedno sezonowy śmieć, trzeba pracy, wytrwałości i umiejętności, które nabywa się w pocie czoła. Dawno nikt równie ładnie nie opisał wartości rzemiosła. Ponieważ jestem wielbicielem średniowiecznych cechów, ta powieść sprawiła mi prawdziwą przyjemność. Zapewne czytelniczki bardziej będą zadowolone poznając tajniki krawiectwa oraz zaplątując się w wątek uczuciowy.