To jest książka zmarnowanej szansy, zmarnowanej z kilku powodów. Po pierwsze z powodu natłoku wazeliny, która wzięła się stąd, że pani pracująca w telewizji ma wielu znanych przyjaciół i kiedy napisała książkę, poprosiła ich o rekomendację, a ci – nie wypadało przecież koleżance odmówić – napisali. No i okazało się, że dawno nie powstało nic równie zabawnego jak ten kryminał. Jeden tylko bloger-poeta wyznał, że to jedyny kryminał, jaki w życiu czytał, a więc siłą rzeczy najlepszy. Naturalnie ujął to ciut grzeczniej. Abyśmy nie mieli już żadnej wątpliwości, że ubawimy się po pachy, wydawca na ostatniej stronie napisał, że autorka spędziła wiele chwil z Joanną Chmielewską – mistrzynią gatunku, jak mniemam jeszcze za życia tejże mistrzyni, a wiadomo, że kto z kim przestaje, takim się staje…
Bierzemy się więc za to dzieło, oczekując, że będziemy pękać ze śmiechu, że dialogi zrzucą nas z fotela i co? I pstro. Nie wiem, gdzie pochlebcy zobaczyli ten wielki humor, ja nie uśmiechnąłem się ani razu. Pewnie dlatego, że jestem starym nudziarzem, ale po tych szumnych zapowiedziach jestem też rozczarowanym nudziarzem.
Drugim rozczarowaniem jest też nadmiar błędów, które dałoby się usunąć, gdyby redaktorzy przyłożyli się do pracy. Największy galimatias panuje w sprawach finansowych. Na przykład nasza bohaterka z różnych przyczyn zostaje z kwotą 15 zł, za które musi jakiś czas przeżyć. Na następnej stronie już śmiga do renomowanego zakładu kosmetycznego, gdzie poddaje się różnym wspaniałym zabiegom. Proszę podać mi adres tego zakładu, chętnie skieruję tam moją żonę, skoro usługa jest doskonała i tak tania. Wcześniej zaś mamy do czynienia z następującą sytuacją: bohaterka wybiera się nad morze i szuka osób, z którymi pojedzie razem, by zrzucić się na benzynę. Kwestia jest zrozumiała do czasu, gdy okazuje się, na jakie wczasy wybiera się ta biedula. Otóż do prywatnego ośrodka, w którym prowadzone są rozliczne, zaawansowane treningi sportowe, są lekarze i kuchnia dietetyczna. Przy koszcie takiego turnusu dojazd na miejsce to niewart uwagi drobiazg.
Odbiegając od spraw pieniędzy: naszej bohaterce udaje się zawiesić na klamce drzwi sąsiada zgrzewkę piwa. Inspirujące, prawda? Mnie się mózg aż rozgrzał, gdy próbowałem sobie tę sztukę wyobrazić. Dodam jeszcze, że nieszczęsna zemdlała na łamach tego kryminału co najmniej trzy razy, według mnie o dwa za dużo, zwłaszcza że jest osobą usportowioną; płacze co parę stron; ściąga sobie obcego faceta do domu, bo się jej spodobał, a potem się dziwi, że mu tylko jedno w głowie – słowem nic tylko polubić.
Do tego doszło rozczarowanie wątkami ogólnoludzkimi. Relacje z mamą – kiepskie, porozumienie wykluczone, wszak wiadomo, że wszystkie matki są toksyczne. Główny zły bohater jest politykiem partii, która znana jest z robienia przekrętów na unijnych funduszach i dzięki układom z miejscowymi na Pomorzu rozkręca nielegalny biznes. Wiedzą Państwo, z jakiej partii pochodzi ten polityk? Tak, ja też od razu wiedziałem, że to musi być narodowiec, a dla podkreślenia jego wrednej postaci nosi wdzięczne nazwisko Bury (pewnie w oryginalnej wersji było Brunatny).
Dlaczego w ogóle pastwię się nad tą książką? Bo uważam, że z tego materiału mógł być niezły kryminał. Wcale nie w stylu Chmielewskiej, tylko w indywidualnym stylu pani Kuydowicz. Po wymieceniu większości głupstw, które pobieżnie przedstawiłem, i błędów, o których lepiej milczeć, wewnątrz tkwi przyzwoita intryga kryminalna, którą chętnie by się czytało. A tak? To tylko towarzyskie bla bla.
Magda Kuydowicz – Stało się
Subscribe
0 komentarzy
Oldest