Całkiem niedawno odkryłem humorystyczny talent Iwony Banach i to bardzo źle o mnie świadczy, bo to talent dużej klasy. Oceniam komedię kryminalną „Lokator do wynajęcia”.
„Lokator do wynajęcia” – recenzja
W tej powieści autorka zaprasza czytelników pod Zakopane, gdzie Miśka i Noldi – jej współpracownik – mają opiekować się domem mieszkającego za granicą właściciela. Ta dwójka ma już za sobą kilka podobnych zleceń i okazuje się, że z bycia lokatorem do wynajęcia można dobrze żyć. Miśka jest głową przedsięwzięcia, a kochliwy, umięśniony i ponad miarę żarłoczny Noldi robi za bodyguarda.
Kiedy docierają do aktualnego miejsca pracy, okazuje się, że z Góralami nic nie jest oczywiste i normalne. Najdziwniejsze są staruszki, które mieszkają na sąsiedniej posesji. Bella i Nina robią wszystko, by wkurzyć i wykurzyć Miśkę z posesji, a w każdym razie wszystko na to wskazuje. Zupełnie beznadziejnie robi się, kiedy pod domem znajdują trupa miśka z Krupówek, a to dopiero początek czarnej serii, w której czynny udział mają niezmordowanie aktywni i niedyskretni sąsiedzi oraz wyraźnie nawiedzony dom.
Powieść to typowa komedia, z doskonale zaplanowanym wątkiem kryminalnym, nieszablonowymi postaciami oraz silnym rysem podziału na górali i ceprów, z których najbiedniejszy jest przedstawiciel organów ścigania z Krakowa. Naprawdę, nie chcielibyście być w jego skórze, ale skoro nie jesteście, weźcie książkę do rąk i pośmiejcie się z jego profesjonalnego i mocno niefortunnego śledztwa.
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dragon