Trzecia powieść z serii, której bohaterem jest Jakub Sobieski, potwierdza, że autorka dochodzi w pisaniu kryminałów do perfekcji. Tym razem zaprasza do lektury o zbrodni, która dosłownie nicuje żołądek na drugą stronę.
W żyrardowskim parku znaleziono kości ludzkie jeszcze pachnące rosołem, co wskazuje, że ktoś ugotował i spożył mięso z człowieka. Równocześnie Jakub dostaje zlecenie od księżnej Stadnickiej, by znalazł jej dwudziestoletniego syna Antona, który urwał się mamie ze smyczy i zaprzestał korzystania z telefonu i mediów społecznościowych. Co łączy te dwie sprawy? Otóż Anton pragnął być zjedzony – dosłownie zjedzony.
Sobieski zaczyna poszukiwania i dociera do rodzinnych tajemnic, których ujawnienia księżna boi się jak ognia. Jej były mąż, leciwy majordomus, aktualny partner i sam syn wyraźnie są zamieszani w wiele spraw, które mają pozostać na zawsze tajemnicą.
Lokalna społeczność Żyrardowa połączona jest siecią zależności o równie niejasnej jak i nie do końca legalnej proweniencji, co sprawia, że dochodzenie, które prowadzi Sobieski, toczy się wyjątkowo kulawo. Na dodatek miejscowa policja zamierza jak najszybciej zamknąć dochodzenie w sprawie kanibala, nie dbając o to, że będąca nim osoba pozostaje na wolności.
W sprawie przewija się dość szerokie spektrum wystarczająco podejrzanych postaci, by praktycznie każda z nich mogła być kanibalem lub przynajmniej jego ofiarą. Budzące zdumienie i obrzydzenie upodobania, hobby i dziwaczne emocje bohaterów oraz przepisy kulinarne na potrawy z ludziny sprawiają, że czytamy książkę z mieszaniną wstrętu i palącej ciekawości równocześnie. A co według mnie w kryminale niezwykle ważne, do ostatnich kart nie wiemy, kto i gdzie przygotowuje potrawy z ludzi.
Wydaje mi się, że to najlepsza książka z tej serii.