Od chwili wydania w 1926 roku „Kubusia Puchatka”, a dwa lata później „Chatki Puchatka”, miś o bardzo małym rozumku jest najlepszym przyjacielem dzieci na całym świecie.
Milionowe nakłady drukowane w wielu językach świadczą o tym, że literatura najwyższych lotów łamie bariery czasu i przestrzeni.
18 stycznia obchodzony jest Międzynarodowy dzień Kubusia Puchatka. Tego dnia w 1882 roku w Londynie urodził się Alan Alexander Milne, przyszły ojciec Krzysztofa, na którym wzorowany jest książkowy Krzyś, i przyszły autor światowego bestsellera.
Mówiąc o wielu językach, w jakich wydawany jest od lat „Kubuś Puchatek”, chcemy zwrócić szczególną uwagę na to, że wydawnictwo Media Rodzina wydało Kubusia w gwarze wielkopolskiej i śląskiej.
Jak do tego doszło?
O początkach wydawania książek dla dzieci gwarą opowiadał Bronisław Kledzik, dyrektor i redaktor naczelny wydawnictwa Media Rodzina.
Dawno, dawno temu miałem przyjemność poznać panią prof. dr Monikę Gruchmanową, najpierw na studiach polonistycznych, później w Wydawnictwie Poznańskim, kiedy wydawaliśmy jej książkę pt. „Mowa mieszkańców Poznania”. To była wybitna znawczyni gwar polskich i ich popularyzatorka. Wychowała wielu specjalistów dialektologów, była inicjatorką konkursów popularyzujących poznańską mowę. Dużą rolę odegrało tu również poznańskie radio Merkury, które nadawało cykliczne audycje autorów piszących gwarą. Obecnie ich najbardziej znamienitym przedstawicielem jest Juliusz Kubel, autor m.in. wydanych przez nas „Blubrów starego Marycha” i „Blubrów Heli przy niedzieli”. To on bodaj cztery lata temu pochwalił mi się, że nieznany mu kolekcjoner niemiecki poprosił go o przełożenie na gwarę wielkopolską „Małego Księcia” Saint-Exupery’ego. I tak to się zaczęło.
Jeszcze w trakcie produkcji książki dwukrotnie zmienialiśmy wielkość nakładu, ponieważ rozeszła się błyskawicznie plotka o przygotowywanym wydaniu gwarowym „Małego Księcia”. Dzisiaj, po trzech latach pobytu na rynku, jest to najchętniej kupowana książka poznańska. Dla nas to wielka frajda i duża niespodzianka. Kto jest jej prawdziwym autorem? Antoine de Saint-Exupery i jego legendarny „Mały Książę”? A może Juliusz Kubel i jego „Książę Szaranek”? Czyli gwara wielkopolska? Ale w Poznaniu chętnie używa się pojedynczych słów gwarowych, natomiast gwarą mówi się chyba tylko w nielicznych domach.
Nic dziwnego, że postanowiliśmy przekonać się, jak to jest na Śląsku. Grzegorza Kulika, wielkiego fana śląskiej mowy, znalazłem w internecie. I się nie zawiodłem. Od razu też wpadłem w gorącą ciągle dyskusję, czy na Śląsku mamy do czynienia z gwarą, czy językiem. Nie mnie o tym sądzić, ale entuzjazm wielkiego krzewiciela śląskiej mowy bardzo mi przypadł do gustu. A kiedy dowiedziałem się, że premier Jerzy Buzek chętnie napisze blurba rekomendującego wydanie książki, byłem w siódmym niebie.
Bez problemu znalazło się też miejsce dla „Małego Princa” w prestiżowej Bibliotece Śląskiej, gdzie miała miejsce jego premiera.
Przypuszczam, że podobnie będzie w Rabce, bo tam planujemy premierę góralskiego „Małego Księcia” czyli „Małego Królewica”. Trudnej sztuki przekładu na gwarę podhalańską podjęła się Stanisława Trebunia-Staszel. To wybitna znawczyni podhalańskiej mowy, popularyzatorka góralskiego folkloru, mająca już na swoim koncie spore osiągnięcia naukowe i translatorskie. Ona też będzie lektorką „Małego Królewica”, co doda książce specjalnego uroku.
A co potem? Potem, czyli już wkrótce, kolej na „Kubusia Puchatka”. Po wielkopolsku to będzie „Misiu Szpeniolek” przełożony przez Juliusza Kubla i również przez niego czytany. A po śląsku „Niedźwiodek Puch” autorstwa Grzegorza Kulika, czytany przez Mirosława Neinerta, dyrektora Teatru Korez. Jaki będzie tytuł góralski, jeszcze nie wiemy. Ale wiemy, że przełoży go pani Stanisław Trebunia-Staszel.