Wydaje nam się, że nasz sztandarowy malarz historyczny, czyli Jan Matejko, nie może już niczym zaskoczyć. Tymczasem dzięki thrillerowi Macieja Siembiedy odkrywamy, że i on miał w życiu pewną tajemnicę. Był nią obraz „Chrzest Warneńczyka”, w którym zawarł proroctwo dotyczące przyszłości świata i możliwości pojednania chrześcijaństwa i islamu. Losy obrazu, który w historii wielokrotnie zmieniał właściciela i to najczęściej wbrew jego woli, są pasjonujące: od arcyciekawych okoliczności, w jakich powstał, po sensacyjne, acz przemilczane, nagłe odnalezienie w warszawskiej Zachęcie. Obraz, który jak wiele innych został zrabowany przez pałających żądzą kultury Niemców, nagle wiele lat po wojnie pojawił się jak diabeł z pudełka na jednej z wystaw, a muzealnicy milczą jak zaklęci na temat całej sprawy. Ale przecież nie o obrazie mam opowiadać, a o książce, której akcja obejmuje ponad 1300 lat. Ten długi okres wypełniony jest staraniami wyznawców Proroka, by nie dać szansy przepowiadanym wybrańcom dokonać dzieła pojednania. Jednym z tych wybrańców był nasz król, pierworodny syn Jagiełły. We współczesnej Polsce IPN-owski prokurator próbuje dociec prawdy o obrazie i przede wszystkim odnaleźć skradzione płótno. Czy mając je już w ręku odkryje jego ukryte znaczenie? Tego dowiedzą się Państwo sami, pochłaniając wspaniale i z rozmachem napisaną powieść. Radzę tylko zacząć czytanie w piątek wieczorem, by w weekend zdążyć i przeczytać, i odespać zarwaną noc.