Lubomir Baker recenzuje nową powieść Joanny Łopusińskiej „Zero”
Jeśli czytali Państwo „Zderzacz” Joanny Łopusińskiej, już Państwo wiedzą, do jakiej wody wstępują. Jeśli nie, polecam, ale nie jest to konieczne, by zanurzyć się w „Zerze”.
Akcja toczy się w Oksfordzie, gdzie studiuje genialna matematyczka Ava Majewska. Doktorantka dokonuje odkrycia, które postawi dotychczasową naukę na głowie i da ludzkości możliwości, o jakich się jej nie śniło. Niestety, odkrycie naukowe tej miary okazuje się tak zagrożeniem dla pewnych środowisk, jak potencjalną żyłą złota dla innych. Życie Avy i tych, z którymi podzieliła się odkryciem, wisi na włosku. Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Kto chce przejąć jej odkrycie, a kto ją chronić? W gąszczu niepewności Ava wie jedno. Pokąd nie dokończy pracy i jej nie opublikuje, by przestała być tajemnicą, może zginąć w każdej chwili. Siły i pieniądze zaangażowane w jej zgładzenie są przeogromne. Fundusze inwestycyjne, Saudowie, Kościół – każdy czegoś od Avy chce.
Kryminał i przygoda w jednym
Lubię takie historie, w których garstka dobrych walczy z przeważającymi siłami zła. Taka walka podnosi na duchu. W tej powieści, która łączy przygodówkę z kryminałem, dodatkową zaletą jest warstwa intelektualna – matematyczno-filozoficze rozważanie, co by ludzkości przyniosło zakazane dotychczas dzielenie przez zero. Czy stalibyśmy się wielcy jak Bóg? Co ciekawe, autorka nie fantazjuje na ten temat, ale opiera się na teoriach współczesnego naukowca.
Uwagę w „Zerze” zwraca wątek autorytetu w nauce. Kariera akademicka lub jej brak niekoniecznie związana jest z prawdziwymi osiągnięciami. Świat naukowców, jeśli jest to wygodne, potrafi zamilczeć na śmierć największe nawet odkrycie i wykreować gwiazdę z przeciętniaka. Ciekawie jest się temu przyjrzeć z bliska.
Jeśli miałbym oddać klimat tej powieści poprzez porównanie, to być może odnajdą w niej Państwo elementy znane z książek Dana Browna, choć Joanna Łopusińska pisze znacznie bardziej prawdopodobne, utrzymujące logikę w ryzach historie.
Doczytałem „Zero” do końca, przewróciłem ostatnią stronę, ale opcja dzielenia przez zero siedzi mi ciągle w głowie. Zastanawiam się nad nim, mimo że do genialnego matematyka niezwykle mi daleko. Jednak implikacje tego dzielenia są też całkowicie humanistyczne i to mnie całkowicie porwało.