Nie ma w Polsce takiego urzędnika jak pracownik do spraw zachowań antyspołecznych, ale w Wielkiej Brytanii jak najbardziej. Swój rok życia na tym stanowisku postanowił opisać autor tej książki.
Zachęcam Państwa do sięgnięcia po tę pozycję, bo pokazuje społeczność brytyjską od strony, od której z żadnego medium jej nie poznamy. Otóż mają oni całe osiedla pobudowane dla osób, które nie są w stanie same kupić sobie mieszkania ani go wynająć na rynkowych zasadach. Mają możliwość otrzymać mieszkanie od państwa za chyba dość niski czynsz. A antyspołecznik to osoba, do której zgłaszane są antyspołeczne zachowania lokatorów. Może być to nadmierny hałas, a może być to handel narkotykami. Są też inne zgłoszenia, ale nie chcę odbierać Państwu przyjemności lektury i poznania osobników, których opisał autor. Antyspołecznik nie tylko odbiera zgłoszenia, ale musi podejmować interwencję, czasem wespół z policją, czasem kończącą się sądową eksmisją. To praca trudna, wymagająca nadludzkiego wręcz opanowania, nie można się więc dziwić, że autor cierpi na depresję i alkoholizm, bo trudno inaczej zakwalifikować jego styl życia.
Dzięki tej lekturze poznają Państwo funkcjonowanie mieszkańców komunałki, brytyjskie prawo, sądy i pracę urzędników państwowych. To według mnie bardzo kształcąca lektura. Weźmy na przykład jeden tylko incydent. Autor opisuje pewną panią, na którą zgłoszono skargę. Wywiesza ona obraźliwe plakaty w oknach. „Plakaty głosiły, że papież to w rzeczywistości dwuipółmetrowy jaszczur (co by znaczyło, że Watykan jest największym na świecie terrarium dla gadów) i że kuchenki mikrofalowe można przemienić na wehikuły czasu. Nie to jednak stanowiło problem. Ludziom wolno wierzyć w najbardziej zwariowane teorie. Niestety w oknie wisiały ponadto dwa plakaty, których zignorować nie mogliśmy. Pierwszy zawierał średnio spójną tyradę próbującą dowodzić, że muzułmanie są częścią tajemniczego ogólnoświatowego spisku, który kradnie tampony Lynne, by pozyskiwać krew do produkcji broni chemicznej (…). Drugi plakat nazywał sąsiada Lynne » znanym gangsterem « , a mnie przypisywał członkostwo w » kryptoislamskim spisku « (…)”. Jak Państwo widzą, z tej krótkiej historii możemy się dowiedzieć, że w Anglii o katolikach można pisać głupoty, a o muzułmanach absolutnie nie. Taki smaczek, a książka jest ich pełna. Polecam!