Komedie kryminalne żyją z lekka zbzikowanych bohaterów, którym przytrafiają się niespodziewane, nienormalne wydarzenia. To konwencja, którą wielbiciele gatunku doceniają. Ta autorka ma niewątpliwy zmysł do tworzenia naprawdę niebanalnych postaci.
Spójrzmy chociaż na Artura Cieciorkę, który robi karierę w mediach społecznościowych jako płaskoziemca i wierzy, że jego życie jest zagrożone przez czyścicieli z NASA. Główna bohaterka, Emilia Gałązka, przechodzi trudny moment, bowiem całe życie czeka na koniec świata, szykuje się na apokalipsę z całą mocą, a tymczasem ona nie zamierza nadejść. Zamiast końca świata nadchodzi nieoczekiwany spadek w postaci pensjonatu. Jak to zwykle w życiu bywa, nie może jednak przejąć schedy po dalekiej kuzynce, zanim nie zamieszka przez miesiąc w dziedziczonym domu. A w nim dzieją się co najmniej dziwne rzeczy. Ktoś wyraźnie czyha na jej życie.
Sympatycy kryminalnych komedii znajdą tu wszystko, co lubią. Jest całkiem zgrabna intryga z nieoczekiwanym finałem, jest stado całkiem szalonych bohaterów, a nade wszystko jest humor i do tego jeszcze wypowiedziany bardzo ładną, potoczystą polszczyzną. Kilka najzabawniejszych bon motów zapisałem sobie skrzętnie w pamięci, by czarować znajomych i zachęcać do osobistego kontaktu z książką, a w zasadzie książkami, bo to czwarta część serii Autorki.
Podzielę się jeszcze z Państwem spostrzeżeniem, że nie jest to książka pisana na chybcika, ale gęsta do tekstu. By dobrze mnie Państwo zrozumieli, porównam książki do zup: tu mamy do czynienia z grochówką nie z rosołem, chociaż ten ostatni ma swój udział w akcji.