„Tkacz iluzji” Ewy Białołęckiej to marzenie każdego debiutującego autora i autorki – mocne wejście budzące od razu zachwyt czytelników i krytyków. Dostać Nagrodę Zajdla za pierwszy wydrukowany w poważnym piśmie utwór, to doświadczenie naprawdę dodające skrzydeł oraz pozytywnej energii. Niestety, po debiutanckiej świeżości nie przyszła pisarska dojrzałość. Autorka uwikłała się w feministyczną ideologię i przestała się dalej starać, w przekonaniu, że wystarczy być kobietą. Nie wystarczyło.