Premiera książki pod tak kuszącym tytułem nie może przejść niezauważona. Przyznajmy po cichu, że każdy z nas kiedyś fantazjował o eksterminacji pewnej osoby, często sprawującej nad nami jakiś rodzaj władzy. Wszystko jest w porządku do czasu, aż nie spróbujemy wprowadzić tej fantazji w czyn.
Taką próbę podjął Cliff Iverson i oczywiście zawiódł, bowiem był dobrym człowiekiem, a nie mordercą. W konsekwencji trafił nie do więzienia, a do Akademii Zbrodni McMasters, gdzie szkoli się zabójców. Jednak nie chodzi o prawdziwych rzezimieszków, cyngli na zlecenie czy innych zbójów spod ciemnej gwiazdy. Uczy się tylko tych, którzy są dobrymi ludźmi, doprowadzonymi do rozpaczy z powodu działań innych osób – szkodliwych społecznie, po których nikt płakać nie będzie. Nieco wywrotowa to myśl, ale opakowana w żartobliwą konwencję absurdalnie akceptowalna.
Nikt nie wie, gdzie akademia się mieści, na dobrą sprawę nawet nie wiemy, kiedy toczy się akcja, dowiadujemy się jedynie, że aby ją skończyć, trzeba dokonać zabójstwa. W trakcie nauki studenci poznają najróżniejsze techniki i prawa rządzące morderstwem doskonałym, a także wypróbowują na sobie nawzajem sztuczki i pomysły, zbierając punkty na zaliczenie. Książka pełna jest rad, jak dokonać morderstwa, i nawet zacząłem się zastanawiać, czy okazałyby się skuteczne w praktyce, ale szybko odpędziłem te myśli.
Aby przybliżyć Państwu klimat książki, zacytuję myśl dnia, zaczerpniętą z działa założyciela akademii: „Kiedy człowiek umiera od pocisku przeszywającego mu pierś – to zabójstwo. Kiedy człowiek umiera, ponieważ meteoryt spadł mu na głowę – to tragedia. Nie używajcie pocisków. Używajcie meteorytów. Nie popełniajcie zabójstwa. Spowodujcie tragedię”. Uspokoję Państwa nieco, dodając, że akademiccy nauczyciele bardzo przestrzegają studentów, by w planowanym dziele nie dopuszczali innych ofiar ludzkich czy zwierzęcych niż ich główny cel, więc ten meteoryt musi być nieco metaforyczny.
Ta powieść, snuta w celowo przegadanej, nieco dziewiętnastowiecznej narracji, to inteligentna zabawa podszyta czarnym humorem z naprawdę intrygującym finałem, do którego moją recenzją ani jednym słowem Państwa nie zbliżyłem. Musicie tam dotrzeć samodzielnie.