Michael d’Antonio – amerykański pisarz, autor biografii Donalda Trumpa,
opowiada o kulisach powstania książki, wyjaśnia, dlaczego postać tego biznesmena wydała mu się tak interesująca oraz co myśli o aktualnym prezydencie USA.
Zdecydował się Pan na pisanie o Trumpie zanim on zdecydował się kandydować na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dlaczego wybrał Pan właśnie jego? Jest przecież tyle ciekawych osobistości z pierwszych stron gazet.
Mówiąc szczerze, żadna inna osobowość amerykańskiego biznesu poza Trumpem nie była znana tak długo i żadna nie była równie kontrowersyjna. Jego sława w mediach rosła od 1970 roku i była wzmacniana kolejnymi doniesieniami, o które dbał tak samo starannie jak o swój biznes. Z bycia sławnym uczynił strategię biznesową, która okazała się tak skuteczna, że stał się miliarderem. Jest także najbardziej barwnym, otwartym i rzucającym się w oczy przykładem naszej skłonności do autopromocji, która teraz jest tak popularna w social mediach. Wszystko to sprawiło, że był porywający.
Początkowo Trump zgodził się na udział przy pisaniu książki. Potem odmówił udzielania dalszych wywiadów. Dlaczego? Czyżby wyczuł Pana nieprzychylne nastawienie?
Moje nastawienie nie było negatywne, ale obiektywne. Zawsze dokładnie badam każdy aspekt opisywanej sprawy i zachowują kontrolę nad tym, co piszę. Kiedy przeprowadziłem rozmowy z dwoma osobami, których Trump nie lubił, anulował dwa spotkania, które mieliśmy już umówione. Książka została napisana jako rzetelna i dokładna historia jego życia. Nie zawahałem się, przed opisaniem trudności, z jakimi się mierzył. Równowaga, którą zachowałem, sprawiła, że kiedy książka się ukazała, Trump nigdy się nie uskarżał na jej zawartość.
Trump był prekursorem trendów aktualnych obecnie w biznesie, w którym promocja i marketing dominują często nad zdrowym rozsądkiem. Powinien być cytowany we wszystkich podręcznikach marketingu.
To geniusz marketingowy i autopromocyjny. Celuje w kreowaniu siebie i swojego wizerunku jako biznesowego brandu. To znaczy, że chce, by ludzie kojarzyli produkty i usługi Trumpa z bogactwem, siłą i sławą. Okazało się szczególnie efektywne na wszystkich polach jego działalności, to znaczy rynku nieruchomości, w hazardzie i telewizji.
Odkrywa Pan kulisy jego biznesowego powodzenia. Czy dociekł Pan, dlaczego to właśnie jemu się udało?
Pierwszym czynnikiem było to, że urodził się w jednej z najbogatszych rodzin Ameryki, a jego ojciec dał mu pełne wsparcie – polityczne, profesjonalne, finansowe – musiał odnieść sukces. Po drugie nauczył się, jak manipulować prasą, by osiągnąć wartą krocie darmową reklamę. Wreszcie myślę, że on posiada wielką energię, wielką pewność siebie oraz agresywną naturę. Te cechy pomogły mu odkrywać możliwości i je wykorzystać.
Z lektury Pana książki można się wnioskować, że największe amerykańskie fortuny powstawały na styku własności publicznej, zarządzanej przez urzędników, i prywatnych przedsiębiorców. Czy Pana książkę można odczytać jako apel o czyste ręce?
To apel o czyste ręce urzędników i rządu. Chociaż świat uważa Stany Zjednoczone Ameryki za kraj o niskiej korupcji, biznes nadal jest skażony politycznymi układami oraz robieniem biznesu za zamkniętymi drzwiami. W większości sukcesy Trumpa opierają się na wewnętrznych powiązaniach, które bazują na polityce. W ten sposób zdobywał nieuczciwą, ukrytą przed oczami innych przewagę.
Co sprawiło Panu największą trudność i co Pana najbardziej zaskoczyło podczas pracy nad książką?
Największą trudnością było znalezienie ludzi do wywiadów, takich, którzy dobrze znają Trumpa. Zazwyczaj bali się go i obawiali się nagrywania rozmów. Trump znany jest z tego, że śledzi wrogów – a wielu ludzi za takich uważa – i szuka sposobów, by ich ukarać. Miłą niespodzianką były rozmowy z jego dwoma byłymi żonami, które udzieliły całkiem szczerych wywiadów.
Dla mnie zaskakujące były: lojalność drugiej żony oraz fakt, że okropną grzywkę mógł Trump uważać za swoją dumę i uczynić z niej swój znak rozpoznawczy. Dlaczego, gdy miał Pan okazję, nie pociągnął go Pan za włosy?
Ilekroć Trump proponuje dziennikarzom, by pociągnęli go za włosy, to zawsze jest wstęp do jakiegoś triku i manipulacji. Problem z jego grzywką nie polega na tym, że jest sztuczna. Jest prawdziwa. Problem polega na tym, że ona przykrywa łysy spód. Dlatego kiedy pochylił do mnie czubek swojej głowy i ręką wskazał, że mogę pociągnąć – odmówiłem. Poza tym, kto przy zdrowych zmysłach ciągnie dorosłego mężczyznę za włosy? Jego włosy są jak neon, który błyszczy na czubku Trumpa i obwieszcza jego przybycie, dlatego nie może się tego znaku pozbyć i nawet mu się to podoba.
W Pana książce wyraźnie widać wspierający, merytoryczny udział Pana żony – psychologa. Jest wiele prób określenia osobowości Trumpa i jego motywacji. Jak Pan oceniłby udział żony w pracy nad tą książką?
Moja żona jako psychoterapeutka przywykła do oceniania ludzkich osobowości. Pomogła mi zrozumieć zależności pomiędzy dzieciństwem Trumpa – jak na przykład odesłanie go do szkoły wojskowej – a dorosłą osobą. Historycy i pisarze wielokrotnie podejmowali próby, by zbadać i wyjaśnić tę tematykę jak najobszerniej i najgłębiej, ja podszedłem do tego jako pisarz, a nie analityk. Poza wszystkim narcyzm Trumpa jest ewidentny dla wszystkich, jak również jego nastawienie: ja przeciw całemu światu.
Jak Pan ocenia zwycięstwo Trumpa w wyścigu do fotela prezydenta? Sam utrudniał Obamie początki kariery prezydenckiej, teraz protestują przeciw niemu. Ma, na co zasłużył?
Trump stał się problemem, bo wygrał. On jest jak szczekający pies, który goni samochód i właśnie go dogonił. Co teraz robi? Trump nie ma doświadczenia i spokoju, jaki powinien mieć tradycyjny prezydent, dlatego oświadcza, że będzie nowym typem prezydenta. Problem polega na tym, że świat potrzebuje kogoś, kto wypełni swoje obowiązki zgodnie z tym, czego wymaga ten urząd, a są one ogromne. Będzie odnosił sukcesy w Waszyngtonie tak długo, jak jego partia będzie kontrolowała Kongres i Biały Dom. Jednak gdy inni okażą swoją siłę, zwłaszcza senatorowie o ustalonym doświadczeniu i kompetencjach, będzie sfrustrowany i zablokowany, a wtedy ogłosi, że ma nowych wrogów do nienawiści i ataku. Waszyngton nagle staje się czymś w rodzaju telewizyjnego show, którego odbiorcą jest cały świat.
Rozmawiała Magdalena Mądrzak